Do gabinetu przyjeżdżają z różnych stron, nie tylko z powiatu ale i okolic. Czasami aż dziw bierze, że komuś chce się nawet 40 km jechać, aby posłuchać moich "wymądrzeń" logopedycznych. Choć mój grafik, oczywiście w kropki, nie jest z gumy i o termin ciężko, choć nadal pracuje tylko 5 dni w tygodniu, choć obiecałam sobie, że jak będę na swoim to więcej niż 6 godzin dziennie pracować nie będę, a życie i tak moje plany zweryfikowało ....to cieszy każdy telefon z polecania, każde "bo ja chce do Pani", "oglądałam pani stronę i fb i takiego logopedy szukałam dla swojego dziecka" "poczekam, aż coś się zwolni". Ostatnio usłyszałam pewną historię o moim gabinecie i tym, jak to pocztą pantoflową wieść się niesie..... Otóż mama jednego z moich "dzieci logopedycznych" stojąc w sklepie słyszy rozmowę o...logopedzie.... No tak jest taka babka logopedka w Sokołowie - mówi jedna pani do drugiej. Jakiś kwadrat czy Kropka... No tak! Jakiś kwadrat lub Kropka! MAŁA RÓŻNICA No więc człowiek szkoli się, po iluś kursach stwierdza "o matko wiem, że nic nie wiem!" więc dawaj na kolejne szkolenie. Czyta wieczorem do poduszki nowa klasyfikację wędzideł, wpływy zaburzeń SI na mowę i robi notatki, bo akurat to pasuje do x... tamto jak nic pasuje do y... I budzi się rano ze stosem kartek pod głową.... Dopóki jednak ktoś będzie chciał słuchać Pani Ani z Kropki, a poczta pantoflowa będzie działać, to te stosy notatek, segregatory skryptów ze szkoleń towarzyszyć będą mi przed snem. Oto garść zdjęć z ostatnich zajęć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz